Katechezy
    • 1. Życie duchowe dzieci od chrztu świętego rozwija się przede wszystkim przez:
      - modlitwę w domu, na katechezie i w kościele,
      - przykład dorosłych (rodzice, dziadkowie, nauczyciele, ...),
      - rozmowy z bliskimi,
      - dobre uczynki,
      - czytanie i słuchanie słów z Pisma Świętego.

      2. Niedługo dzieci po raz pierwszy przyjmą do swojego serca Pana Jezusa. Jest to dla duszy dziecka, dla jego całego życia niezwykłe wydarzenie, jest to wielkie święto. Ten ważny dzień zapoczątkuje w życiu każdego dziecka szczególny rozwój wiary i bliskości z Bogiem, która ma się zakończyć w dotarciu do wiecznego przeznaczenia, do nieba. Jak dziecko ma się przygotować na to święto? Jak my, dorośli, rodzice, możemy pomóc dziecku przeżyć dni poprzedzające te uroczystości, Pierwszą Spowiedź Świętą oraz sam dzień Pierwszej Komunii Świętej? Jak prowadzić dziecko, żeby ono po życiu na ziemi dotarło do wiecznego przeznaczenia, do Boga, do nieba?

      3. Atmosfera w domu może bardzo pomóc dziecku przygotować się na spotkanie z Panem Jezusem Przebaczającym i Eucharystycznym. Otwartość na sprawy dziecka, okazywana mu serdeczność, poświęcanie mu swojego czasu dadzą odczuć dziecku coś, co dokona się podczas przyjścia Niezwykłego Gościa do serca córki czy syna. Praktycznie warto zwrócić uwagę na kilka ważnych działań, które my, rodzice, możemy wypełnić z miłości do dziecka. Będzie to:
      - codzienna osobista modlitwa za dziecko,
      - codzienna wspólna modlitwa z dzieckiem,
      - rozmowy na temat Boga, wiary, dobrego życia,
      - pomoc w pracy nad charakterem dziecka.

      4. Osobista modlitwa za dzieckoto będzie oddawanie dziecka i całej rodziny kochającemu Sercu Pana Jezusa. To będzie wypowiadana prośba o pomoc Boga w dobrym przygotowaniu się dziecka i całej rodziny na dzień Pierwszej Komunii Świętej. Warto też prosić, aby sam Pan Jezus osobiście otworzył duszę dziecka na to wielkie spotkanie, nie tylko ten pierwszy raz, ale też potem, za każdym następnym razem.

      5. Codzienna modlitwa z dzieckiem, dobrze, jeżeli obejmuje:
      - Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo– jest to wypraszanie pomocy oraz powierzenie się Bogu Ojcu i Matce Bożej,
      - spontanicznie wypowiadane prośby do Jezusa, Hostii, o błogosławieństwo dla dziecka i całej rodziny na dzień Pierwszej Komunii Świętej,
      - nauczenie dziecka odprawiania codziennego rachunku sumienia, początkowo rodzice przypominają w delikatny sposób jego drobne przewinienia (kłótnie, niechęć do sprzątania zabawek, niegrzeczność, nieposłuszeństwo), następnie razem z nim niech przepraszają Boga za wszystko, czym ono Go zraniło i czym domownicy zawinili,
      - danie chwili czasu na cichą modlitwę, aby dziecko mogło Jezusowi powiedzieć o swoich sprawach czy sekretach,
      - warto częściej niż zwykle wstępować z dzieckiem do kościoła, by ono samo nauczyło się rozmawiać z Panem Jezusem obecnym w tabernakulum.

      6. Rozmowy na temat wiarymogą dotyczyć między innymi tego, co było na lekcji religii, czego dziecko się dowiedziało, co ciekawego mówił ksiądz, czy czego się dziś nauczyło, co zapamiętało. Dobrze, jeżeli rodzic dopowiada do tego, co dziecko mówi, aby dać dziecku pełniejszy obraz wiary i Boga. Na pewno będzie tu ważna zachęta dana dziecku do uważania na każdej katechezie i mobilizacja do aktywności na tej szczególnej lekcji (zeszyt, odpowiedzi, pomoc innym).

      7. Praca nad charakterem dzieckabędzie obejmowała:
      - pomoc dziecku w zauważeniu dobrych cech charakteru, żeby je rozwijać (na przykład cierpliwość, dokładność, ładne zajmowanie się młodszym rodzeństwem) oraz zauważania swoich słabości, wad (na przykład denerwowanie się, lenistwo, wpadanie w złość),
      - wspólne zastanawianie się z dzieckiem, jak rozwijać ma w sobie dobre cechy, a jak pracować nad złymi, żeby im nie ulegać raniąc innych i Boga, tu ważne jest uświadomienie dziecku, że praca nad swoim charakterem jest przygotowaniem serca na przyjęcie w Komunii Świętej Pana Jezusa,
      - rozbudzanie w dziecku pragnienia bycia lepszym, pragnienia poprawy,
      - pobudzanie do wypełniania dobrych uczynków, aby sprawiać nimi radość Jezusowi oraz okazywać Mu wdzięczność,
      - zachęcanie dziecka do podejmowania dla Jezusa, który tyle wycierpiał, małych wyrzeczeń (tak zwanych ofiar), jeżeli Jezus przez mękę i śmierć otworzył każdemu wstęp do nieba, to dziecko może dla Niego zrezygnować niekiedy ze słodyczy, smakołyków, z małej przyjemności, przezwyciężyć ciekawość czy lenistwo, ważne jest, aby budzić w dziecku radość, że coś się dla Jezusa udało zrobić.

       

    • „Wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną”.

      Bóg jest najważniejszy
      Bardzo łatwo przychodzi nam popadać w skrajności. Jedni lekceważą szatana, którego traktują często jak legendę lub średniowieczny zabobon. Inni z kolei szybko popadają w przesadę, skupiając się wyłącznie na działalności diabła i wszędzie widząc jego obecność i działanie. Obie postawy są błędne i odwracają nas od Tego, który jest najważniejszy, od Boga. Św. Michał uczy nas natomiast pokornego podejścia do dzieł Stwórcy w naszym życiu, jak i do zagrożeń płynących od szatana. Tradycja głosi, że kiedy Lucyfer zbuntował się przeciwko Bogu, Michał powstał jako pierwszy do walki ze zbuntowanymi aniołami i powiedział słowa „Któż jak Bóg”, aby w ten sposób pokazać, że tylko w Bogu jest pełnia życia.

      Istota naszego powołania
      „Któż jak Bóg” to nie tylko imię, to przesłanie, które także dzisiaj jest bardzo aktualne. W mediach ciągle słyszymy o atakach na Boga, na Kościół, o marginalizowaniu tego, co święte. Żyjąc w świecie, bombardowani przekazem medialnym, jeszcze bardziej możemy skupiać się na walce dla walki, a nie na Bogu. Św. Michał pokazuje, że to, co najważniejsze, to prymat Boga w życiu codziennym. W poprzednich wiekach także chrześcijanie byli prześladowani i trwało zmaganie o obecność Boga w przestrzeni publicznej. Jezus pragnie, żebyśmy odkrywali nieustannie, że naszym powołaniem jest pełnienie woli Ojca, bez względu na okoliczności.

      Bóg nie chce śmierci człowieka
      Sanktuaria św. Michała Archanioła w Europie układają się w miecz, którym według legendy miał on strącić diabła do piekieł. Jednym z tych sanktuariów jest Mont Saint-Michel na północy Francji. Powstało ono w miejscu objawień Archanioła, który miał kilkukrotnie upominać biskupa Auberta, aby ten wybudował kościół. Hierarcha opieszale odnosił się do tego pomysłu i w końcu św. Michał miał dotknąć jego głowy w taki sposób, że powstała dziura w czaszce nieposłusznego kapłana, który jednak przeżył. Ta średniowieczna legenda, dość brutalna zresztą, pokazuje, że Bóg nigdy nie chce śmierci człowieka, ale pragnie, aby zaufał on Opatrzności Bożej, prowadzącej go zawsze do dobra.

      Strategia walki duchowej
      Walka duchowa może się zacząć wtedy, gdy stawiamy Boga na pierwszym miejscu. Dzieje się to dzięki lekturze Słowa Bożego, osobistej modlitwie, sakramentom, a także uczynkom miłosierdzia, ale tylko pod warunkiem, że spełniane są nie dla poklasku, ale z powodu miłości do Boga. Dopiero wtedy możemy stanąć do walki duchowej razem ze św. Michałem, który będzie uwrażliwiał nas jeszcze bardziej na nasze słabości. Jest to ważne, bo tym który zwycięża zło, jest sam Bóg. Naszym zadaniem jest otwarcie się na łaskę Bożą, przyjęcie jej i współpraca z nią. Do tego potrzebna jest wiara w miłosierdzie Boga, abyśmy odkrywali, że Bóg nigdy się nie męczy, przebaczając nam nasze grzechy. On podnosi człowieka i uzdalnia go do dobrych wyborów. Dzisiaj, kiedy modne stają się marsze przeciw komuś lub czemuś, warto zobaczyć, że św. Michał pragnie, żebyśmy przede wszystkim opowiadali się za Bogiem jako Jego wierni uczniowie. W tym właśnie chce nas nieustannie wspomagać. Św. Jan Paweł II tak mówił o modlitwie do św. Michała: „Niech ta modlitwa umacnia nas do walki duchowej, o której mowa w Liście do Efezjan: W końcu bądźcie mocni w Panu siłą Jego potęgi (Ef 6, 10). A jest to ta sama walka, do której odnosi się Apokalipsa, przywołując przed nasze oczy obraz św. Michała Archanioła”.

      Zaproszenie do Nowenny
      Zapraszam wszystkich do modlitwy Nowenną do św. Michała Archanioła w dniach od 20 do 28 września. Przyzywajmy potężnego wstawiennictwa św. Michała Archanioła. Złóżmy wszystkie intencje w sanktuarium Mont Saint-Michel. Podczas Eucharystii przedstawmy sprawy Bogu.

    • Jan stał na drugim brzegu Jordanu, a wraz z nim dwóch jego uczniów. A gdy ujrzał przechodzącego Jezusa, rzekł: „Oto baranek Boży!”. Obaj uczniowie słyszeli, jak mówił i poszli za Nim. Gdy Jezus się odwrócił i spostrzegł, że idą za Nim, zapytał ich: „Czego szukacie?”. Oni rzekli: „Rabbi – to znaczy nauczycielu – gdzie mieszkasz?”. Odpowiedział im: „Chodźcie, zobaczcie”. Poszli i zobaczyli, gdzie mieszkał. I w tym dniu pozostali u Niego (J 1, 35-39).

      Ten urywek Ewangelii mówi, że Boga człowiekowi wskazuje drugi człowiek. I zastanawiające – Jezus nie odpowiada na pytanie uczniów, gdzie mieszka.
      Dlaczego?
      Przecież mógłby to zrobić i w ten sposób spełnić ich prośbę. A jednak tego nie czyni, bo nie wystarczy tylko przekazanie wiedzy o Bogu – nawet bardzo dogłębnej i zatrzymanie się na tym etapie. Jak więc mamy przekazywać wiarę naszym dzieciom?
      Żeby to robić owocnie trzeba mieć świadomość, że oprócz wiedzy potrzebne jest jeszcze świadectwo naszego życia. Tylko tak będziemy wiarygodni. Pogłębiona wiedza religijna jest nieodzowna, by mówienie o Bogu było prawdziwe i niebanalne. Inaczej narazimy się na śmieszność! Jeśli nie będziemy pogłębiać wiedzy religijnej i nie będziemy żyć zgodnie z wyznawanymi zasadami, nie przekażemy dzieciom wiary. Obydwa aspekty są ważne – wiedza i świadectwo życia. Jeśli my, rodzice, zaniedbujemy pogłębianie naszej wiary, to zaniedbujemy również religijne wychowanie dzieci. Z pustego nawet Salomon nie naleje.

      W niniejszym, ostatnim odcinku z tej serii rozważymy te cnoty, które możemy przekazać naszym dzieciom przez przykład własnej postawy na co dzień.

      Cierpliwość – to powstrzymywanie się od gniewu, napastliwości czy kłótliwości. To również wytrwałość w dążeniu do dobra. Uzbrojenie się w cierpliwość nie oznacza przyzwolenia na to, aby być permanentnie poddanym przemocy fizycznej, słownejbądź psychicznej. Nie oznacza zgody na przedmiotowe traktowanie.
      Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego jesteśmy niecierpliwi, wszystko nas drażni i prowadzi do reakcji agresywnych. Tak może się dziać, gdy stawiamy siebie w centrum i wymagamy, by ludzie w naszym otoczeniu zachowywali się wyłącznie tak, jak to my sobie wyobrażamy. Żądanie, by relacje międzyludzkie były idylliczne, to utopia, ale prowadząca do frustracji i zdenerwowania. Oczekujemy, by ludzie byli doskonali. Gdy nie będziemy dbali o cierpliwość, to zawsze znajdziemy wymówki, aby reagować gniewem i w końcu staniemy się ludźmi nieznośnymi, a dom rodzinny stanie się polem nieustannej bitwy. Cierpliwość i wytrwałość umacniają się, gdy uznamy,że druga osoba ma prawo do życia ze mną, do rozwoju swoich zdolności, zainteresowań, pasji, nawet gdy jejpomysły są dla nas irytujące. Każda osoba jest autonomiczną odrębnością, jednością i zagadką, a nie naszym wyobrażeniem o niej, które jest tylko w naszej głowie.
      Pochodną cierpliwości jest życzliwość, wyrażająca się w gotowości służenia pomocą. Objawia się ona radością z powodu dobra innych, docenia osiągnięcia innych i nie odczuwa ich jako zagrożenia dla siebie. Przeciwieństwem życzliwości jest zazdrość. Nie rozwija w sobie postawy życzliwości, kto zawsze musi się porównywać lub współzawodniczyć z innymi, nawet ze swoim współmałżonkiem, aż po skrywaną radość z jego czy jej porażek. Życzliwość akceptuje fakt, że każdy ma inne drogi życiowe i różne drogi do szczęścia. Życzliwość wyklucza pychę i wpisuje się w sprawiedliwość przez odrzucenie sytuacji, gdy niektórzy mają dużo, a inni cierpią niedostatek. Taka postawa nie jest wyrazem zazdrości, lecz niezgodą na drastyczne i niesprawiedliwe różnice w poziomie życia.
      Życzliwość nie wyklucza oburzenia. Oburzenie jest zdrowe, gdy reagujemy wobec poważnej niesprawiedliwości, ale staje się szkodliwe, gdy ma skłonność dominującą do osądzania i przenikania wszelkich naszych postaw wobec innych. Żywienie takiego oburzenia staje się naszą wewnętrzną agresją przeciwko innym. Powoduje zaciemnienie rozumu, niemoc i doprowadza najczęściej do wycofania i samoizolacji z poczuciem zgorzknienia i pesymizmu.

      Trzecia cecha to uprzejmość. Pojmowana jako typ relacji międzyosobowych, w których słowa, gesty, sposób bycia są sympatyczne i miłe, a nie grubiańskie, sztywne czy opryskliwe. Nie jest możliwa uprzejmość, gdy panuje pesymizm i swoiste polowanie na błędy i wady drugiego, być może by zrekompensować własne kompleksy. Uprzejmość jest szkołą wrażliwości i bezinteresowności, wymagającą takiego kształtowania umysłu i zmysłów, by nauczyć się czuć i mówić, a niekiedy milczeć. Wchodzenie w życie drugiego przez relacje z innymi osobami, ja – ty, jest częścią naszego życia, wymaga delikatności, czułej subtelności i postępowania w sposób afirmujący godność drugiej osoby. W tym drugim człowieku przez moją z nim relację czynię jego i siebie równocześnie szlachetniejszym,mądrzejszym, życzliwszym itym podobne. On mnie i siebie współtworzy ze mną. „Z jakim się wdajesz, takim się stajesz” – mówi przysłowie. Uprzejmość jest afirmatywna, pocieszająca, budująca nadzieję, niosąca ulgę.

      Hojność – nie mylić z rozrzutnością. Hojność wyraża się gotowością niesienia pomocy w różnych formach, na przykład wsparcia materialnego czy w innej formie, na przykład finansowego. Hojność i ofiarność to jak dwie siostry.
      Mówimy, aby kochać innych, trzeba najpierw pokochać samego siebie. Ten, kto nie potrafi kochać samego siebie, napotyka też na trudności w miłowaniu innych. „Kto jest zły dla siebie, czyż będzie dobry dla innych”(Mądrość Syracha 14, 5). Miłuj bliźniego swego jak siebie samego, a nie bardziej, ale unikaj również przyznawania pierwszeństwa miłości dla samego siebie, jakby miłość siebie samego była szlachetniejsza niż dar z siebie dla innych.

      Przebaczanie, abyśmy mogli przebaczać innym, trzeba umieć przebaczyć sobie. To nie znaczy zbanalizować tego zła, którego się dopuściliśmy. Przebaczenie odbywa się w prawdzie. Co się dzieje, gdy nasze błędy, nieuzasadnione krytyczne uwagi o nas, spowodowały utratę naszego szacunku do samych siebie? Prowadzi to do wystrzegania się kontaktów z ludźmi, samoizolacji, powstawania lęku w relacjach międzyosobowych, a obwinianie innych przynosi fałszywą ulgę. Trzeba żyć i modlić się z własną historią, powierzyć ją Bogu, zaakceptować siebie, być świadomym własnych ograniczeń i także przebaczyć sobie, abyśmy mogli przebaczać innym. Taka postawa jest doświadczeniem Bożego przebaczenia, usprawiedliwienia danego za darmo, a nie za nasze zasługi. To trudna droga do przejścia, ale jedyna i owocna. Słuszna obrona własnych praw i własnej godności nie może przekształcić się w uporczywą i stałą chęć odwetu. Dzieje się tak, gdy mamy skłonność do szukania poza sobą coraz to więcej win, wyobrażania sobie coraz to więcej niegodziwości, zakładania wszelkich złych intencji i przypisywaniu wszystkiemu takiej samej wagi, co grozi tym, że będziemy tak samo okrutni wobec każdej, nawet drobnej niezręczności.
      Przebaczenie nigdy nie jest łatwe!

      Jak mamy przebaczać? Na kolanach? Nie!
      Wystarczy mały gest, mała rzecz, mała pieszczotka bez słów i wraca zgoda w rodzinie. Wewnętrzną reakcją wobec przykrości winno być błogosławieństwo w sercu, pragnienie dobra drugiej osoby, proszenie Boga, aby ją i mnie wyzwolił i uzdrowił. Jeśli mamy walczyć ze złem, róbmy to ze sprzeciwem wobec przemocy wewnętrznej, próbującej zagnieździć się w naszym sercu. Mówimy,„miłość ci wszystko wybaczy”, to nie oznacza, że nie bierze pod uwagę zła. Mam tu na myśli przede wszystkim używanie języka. Małżonkowie, którzy się kochają, mówią dobrze jedno o drugim, starają się pokazać dobrą stronę drugiej osoby, a nie tylko słabości i niedomogi. Zachowują milczenie, by nie psuć dobrego obrazu współmałżonka. Nie jest to naiwność, która udaje, że nie widzi słabych punktów drugiej osoby. Wie, że wady i przywary są tylko częścią, a nie całością drugiej osoby. Nieprzyjemne zdarzenia nie są całością relacji, jedynie jej fragmentami. Współmałżonek jest nie tylko tym, który mnie tylko denerwuje. Jest czymś znacznie więcej. Kocha mnie takim, jakim jest, jak potrafi ze swoimi ograniczeniami, ale to nie oznacza, że jego miłość jest fałszywa, czy też, że jest nierzeczywista. Jest rzeczywista, ograniczona i doczesna. Współistnieje z niedoskonałością, wybaczeniem i potrafi zamilczeć w obliczu ograniczeń umiłowanej osoby.

      Zaufanie – to życie w prawdzie i odpowiedzialności, ale nie łatwowierność. Nie chodzi tylko o wyzbycie się podejrzeń, że druga osoba kłamie, oszukuje. Małżonkowie winni mieć obszary autonomii, otwartości na świat i nowe doświadczenia, by wzajemne relacje między nimi były ciągle na nowo odkrywane i bogate. Mogą dzielić się tym, co dobrego i pięknego odkrywają poza kręgiem rodzinnym. Kiedy ktoś wie, że inni mu ufają i doceniają jego dobroć, to ukazuje się takim, jakim jest bez udawania i przybierania maski. W przeciwnym wypadku będzie wolał zachować swoje sekrety, ukryć swoje upadki i udawać kogoś, kim nie jest. W rodzinie, w której zawsze powraca zaufanie mimo wszystko, ujawnia się prawdziwa tożsamość jej członków i spontanicznie odrzucane jest oszustwo, fałsz i kłamstwo.

      Pobożność w rodzinie.
      Każde pobożne życie polega na modlitwie. Modlitwa rodzinna ma swoje cechy specyficzne. Jest modlitwą wspólną męża, żony i dzieci, często również dziadków. Wspólnota rodzinna w modlitwie jest owocem modlitwy i warunkiem jej istnienia, zapoczątkowanej dwoma sakramentami – chrztu i małżeństwa. Modlitwa rodzinna może wyrażać się w różny sposób, gdyż wiele jest dróg prowadzących do Boga. Czasami będą to proste modlitwy nauczone przez matkę, innym razem modlitwy liturgiczne bądź krótkie zwyczajowe – na przykład modlitwa przed jedzeniem, wspólna modlitwa wieczorna, modlitwa różańcowa. Chodzi o różne zwyczaje zależne od miejsca, ale zawsze trzeba się starać, aby modliła się cała rodzina w sposób prosty, naturalny i bez świętoszkowatości. Rodzice winni korzystać z różnych okazji codziennego życia, aby rozwijać kulturę modlitwy – znarodzin, imienin, urodzin, zaręczyn, śmierci krewnych itym podobnych. Te chwile stanowią sposobność dziękczynienia i oddania się Bogu.
      Święty Paweł VI przypomniał ojcom i matkom: „Matki, czy uczycie swoje dzieci modlitw chrześcijanina? Czy przygotowujecie w uzgodnieniu z kapłanami swoje dzieci do pierwszych sakramentów, Spowiedzi, Komunii Świętej, Bierzmowania? Czy przyzwyczajacie je, kiedy są chore, do myślenia o Chrystusie, który cierpi? Do wzywania pomocy Najświętszej Maryi Panny i świętych? Czy odmawiacie różaniec w rodzinie?
      A wy ojcowie, czy potraficie modlić się z waszymi dziećmi, z całą wspólnotą rodzinną, przynajmniej czasami?
      Wasz przykład prawości myślenia i postępowaniapoparty wspólną modlitwą ma znaczenie nauki życia, ma znaczenie aktu kultu o szczególnym znaczeniu; w ten sposób wnosicie pokój w mury domostwa.
      Pokój temu domowi.
      Pamiętajcie – w ten sposób budujecie Kościół. Rodzina poza domem winna uczestniczyć w życiu sakramentalnym, a w szczególności w sakramencie pojednania i Eucharystii.

      Kilka przykładów pobożności w rodzinie, życia liturgicznego i sakramentalnego.
      Wszczepiać dzieciom od najmłodszych lat miłość do Najświętszego Sakramentu i Najświętszej Maryi Panny.
      Starać się, aby wszelkie praktyki pobożne zawierały treści teologiczne, nawet jak dzieci ich nie rozumieją.
      To wymaga pogłębionej wiedzy religijnej.
      Rodzice winni uczyć modlitwy, ale winni wyjaśniać, do kogo się zwracają i dlaczego należy się modlić. Starać się, by dzieci odmawiały wraz z nimi codzienne modlitwy – przed jedzeniem, Anioł Pański, modlitwy wieczorne. Modlitwę rodzinną należy odmawiać z wielką czcią. Rodzice winni zadbać o należną postawę dzieci, upominać je, gdy okazują oznaki rozproszenia. To nie to samo, co zabawa. Modlitwa może być krótka, ale nie może być byle jak odmawiana! Należy znaleźć jakiś sposób wspólnego odmawiania Różańca w rodzinie. Najmłodsze dzieci mogą odmawiać na przykład jedną tajemnicę, a w miarę jak dorastają niech modlą się więcej. Powierzać dzieciom prowadzenie modlitwy! Chodzić z dziećmi na Mszę Świętą wspólnie, kiedy to możliwe i stopniowo wprowadzać je w cztery rodzaje modlitwy, cztery cele, Mszy Świętej – uwielbienia, dziękczynienia, wynagrodzenia i błagania, prośby, aby ją coraz bardziej doceniały. Dopilnować ich należytej postawy w kościele. Uświadomić im, że tu jest rzeczywiście i prawdziwie obecny Chrystus.
      Zadbać o ich strój.
      Do kościoła nie powinno się chodzić jak na rewię „kusego ciała” lub niedbale jak na piknik grillowy. Pomagać im w przyjęciu i przygotowaniu się do Komunii Świętej przez przestrzeganie postu eucharystycznego, odmawianie aktów żalu i miłości do Jezusa. Nauczyć dzieci należytego dziękczynienia po przyjęciu Komunii Świętej, by sobie uświadomiły obecność Chrystusa w nich samych, aby podczas modlitwy dziękczynnej adorowały Go w sobie i powierzały Mu wszystkie sprawy. Wyjaśniać dzieciom od najmłodszych lat znaczenie świąt liturgicznych. Uczyć je, aby swoje cierpienia przeciwności, wysiłki, pracę traktowały jako wynagrodzenie Bogu za wszystkie grzechy. Mówić im, że w ten sposób współuczestniczą z Chrystusem w dziele Odkupienia. To w przyszłości będzie im służyć jako oparcie w życiu. Wyrabiać w nich stałość i wytrwałość w modlitwie i praktykach pobożnych. W kanon modlitewny włączać sześć prawd wiary oraz przykazania Boże i kościelne. Zadbać o to,  by – kiedy zaczną wchodzić w życie otoczenia – nie wstydziły się swojej wiary i pobożności, nie kierowały się względami ludzkimi, lecz były apostołami swojego środowiska. Zachęcać dzieci, by poznały życiorysy swoich patronów, których imiona noszą.

    • Ku przypomnieniu.

      Cnoty intelektualne – wiedza, mądrość, cnoty praktyczne doskonalące umiejętności – na przykład sztuka.
      Cnoty kardynalne (moralne) – roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie i męstwo.
      Cnoty teologalne – wiara, nadzieja i miłość – jednoczą człowieka z Bogiem.
      Cnoty główne – jako przeciwieństwo grzechów głównych.

      W poprzednim odcinku rozważaliśmy, jak rozwijać u dzieci:
      - szczerość,
      - lojalność,
      - porządek,
      - wielkoduszność,
      - pokorę.

      W tym odcinku zastanowimy się, jak u dzieci kształtować:
      - dystans do rzeczy materialnych,
      - radość jako odkrycie własnej godności,
      - posłuszeństwo i uległość,
      - czystość i wstydliwość.

      Dystans do rzeczy materialnych (doczesnych).
      „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie”.
      „Czyńcie sobie ziemię poddaną” – jako przykazanie dane człowiekowi w Raju.

      Dla wielu ludzi ubóstwo polega na wyrzeczeniu się posiadania. Ubóstwo nie wyczerpuje się w takiej postawie, polega również na nieprzywiązywaniu się do dóbr ziemskich (ubodzy w duchu). Chrześcijanin powinien tkwić w świecie, powinien być zaangażowany w sprawy tego świata, ale nie ograniczać się wyłącznie do spraw tego świata i przywiązywać się do nich jako najważniejszych.

      „Czyńcie sobie ziemie poddaną” jest nakazem Boga, ale nie oznacza, że ograniczamy się tylko do spraw tego świata. Pracujemy w przestrzeni ziemskiej – horyzontalnej, podejmujemy trud codzienności, ale nasz cel jest wertykalny, kierujemy wzrok ku niebu, ku Chrystusowi, uzgadniając naszą wolę z Jego wolą.
      Dzieci powinny być wychowywane w prostym i powściągliwym stylu życia. Rozpieszczać dziecko to nie znaczy rozpuszczać je.
      Rozpieszczanie to serdeczna bliskość dziecka z rodzicami i rodzeństwem, a nie spełnianie każdego jego kaprysu, co jest antywychowawcze. Dzieci powinny umieć ocenić, jaką wartość ma dana rzecz i odkryć, że dzielenie się rzeczami jest wyrazem życzliwości i przyjaźni między rówieśnikami oraz wyrazem szacunku i uznania dla postawy życzliwości.

      Kilka przykładów, jak uczyć dystansu do rzeczy materialnych.
      Uczyć dzieci od najmłodszego wieku, że żadna z rzeczy materialnych, które posiadają, nie należy wyłącznie do nich. Nie powinny niszczyć zabawek, które im podarowano. Nie powinny też robić tragedii, gdy inne dziecko zepsuje coś niechcący. Powiedzieć dzieciom, że również rodzice, którzy posiadają różne rzeczy, pożyczają je innym ludziom – na przykład sąsiadom, gdy oni czegoś potrzebują. Rzecz, choć jest własnością indywidualną dziecka, winna służyć również innym. Użyczanie jest zanegowaniem postawy egoistycznej.
      Dbać o to, by część swoich pieniędzy przeznaczały na jałmużnę. Powinny też oszczędzać na prezenty dla rodziców, rodzeństwa czy koleżanek. Niech nauczą się nie przywiązywać wagi do niewygód, niedostatku itym podobnych. Od czasu do czasu stawiać je w takiej sytuacji, na przykład na wycieczkach.

      Dzieci winny dbać o swoje ubranie, szanować je dla młodszego rodzeństwa. Dobrym przykładem jest przyjmowanie ubrań od innych rodzin. Starać się, by dzieci nie ulegały dyktatowi mody. Nieraz rodzice, gdy dzieci są jeszcze małe i nie potrafią dla siebie wybierać, kupują im najmodniejsze ubrania. Niech dzieci wiedzą, ile kosztują ubrania, które im się kupuje i uświadamiają sobie, że należy kupować rzeczy tańsze, które również są ładne, choć podobają się im droższe.

      Radość jako odkrycie własnej godności.
      Radość jest cnotą, która mimo przeciwności wyraża (zapewnia) stałość ducha, iż człowiek jest świadomy własnej godności zakotwiczonej w Bogu. Na obraz i podobieństwo Boga jestem przez Niego stworzony. Prawdziwa radość jest poważna, to nie to samo co powierzchowna wesołość, nie polega na huku zabaw i nie wyczerpuje się w rozrywkach. Dzieci wyrażają radość spontaniczną wesołością i uciechą, to jest w ich naturze. Radość jest owocem życia z Bogiem i dla Boga przez realizowanie Jego woli wyrażonej w przykazaniach.
      Jak pokazać dzieciom radość doświadczania własnej godności i bycia uczynnym.
      Przykłady.
      Nauczyć dzieci, by z pogodnym usposobieniem znosiły wszelkie przeciwności nie złorzecząc nikomu. Rodzice sami winni dać temu przykład. Niech nie tracą dobrego samopoczucia i potrafią być radosne, gdy im czegoś brakuje. Rodzice powinni wytłumaczyć dziecku, że ów brak to nie powód do smutku, agresji, czy „obrażania się na cały świat”. Pokazać, że mają wiele powodów, by być radosnym. To dobra okazja, by ukazać dziecku jego dobre strony i dobre strony ludzi i rzeczy. Dzieci winny dzielić radość z innymi. Rodzice winni to dziecku pokazać, ciesząc się z osiągnięć własnego dziecka i jego kolegów. Uczyć dzieci od początku przyjmować cierpienie i ofiarować je Jezusowi, dołączając intencję, na przykład za brata czy siostrę, mamę, tatę czy innych bliskich im osób. Pochwalić dziecko za życzliwość i nawet drobne gesty serdeczności, pokazać, że więcej radości przynosi uczynność niż egoistyczna postawa samolubnej, niewrażliwej obojętności na potrzeby innych.
      Do rozważenia tekst.
      „Spałem i śniłem, że życie jest radością. Obudziłem się i zobaczyłem, że życie jest służeniem. Służyłem i zrozumiałem, że służenie jest radością” (Rabindranat Tagore, 1861-1941, Nobel w 1913 roku z literatury).
      To myśl warta zapamiętania nie tylko przez dzieci.
      Smutek u dziecka jest często skutkiem pogwałcenia jego godności, swoistej postawy traktowania go jako jedynie ważnej rzeczy, a nie osoby, której poświęca się czas i wchodzi w przyjaźń, bliskość, dyskrecję i subtelne powiernictwo.
      Do rozważenia różnice znaczeniowe – radość, uciecha, wesołość, przyjemność.

      Posłuszeństwo a uległość.
      Cnota posłuszeństwa polega na przyjmowaniu za własne nakazów autorytetu. Chrześcijańskie posłuszeństwo bierze za wzór Jezusa, który był posłuszny aż do śmierci. Autorytetem dla nas jest Jego nauczanie i nauczanie Kościoła, który On założył. My jesteśmy Kościołem, ale Kościół nie jest nasz – jest Chrystusowy. Posłuszeństwo dzieci wobec rodziców jest posłuszeństwem wobec Boga, który postawił ich na czele rodziny. To nakłada ogromną odpowiedzialność przede wszystkim na rodziców za kreowanie fałszywego obrazu Boga i wprowadzenie dzieci w zasady moralne, wobec których wszyscy winni jesteśmy posłuszeństwo. Posłuszeństwo winno być rozumnie uzasadniane, inaczej przeradza się łatwo w poddaństwo i uległość. Świadectwem, które dzieci potrzebują ze strony rodziców, jest to, by nie ulegali i nie dawali się ponieść złości. Dziecko, które popełnia zły czyn winno być upomniane, ale nigdy jako ktoś, na kim rozładowywana jest własna agresywność. Szkodliwa jest postawa nieustannie karząca, która nie pomaga w dostrzeżeniu zróżnicowanej powagi działań, powodując zniechęcenie i podrażnienie. Napomnienie jest bodźcem, jeśli równocześnie docenia się i uznaje wysiłki dziecka, odkrywa ono wtedy, że jego rodzice darzą je cierpliwą ufnością. Napominane z miłością dostrzega, że jest kimś, odkrywa, że jego rodzice uznają jego możliwości. Nie wymaga, by jego rodzice byli nieskazitelni, ale dostrzega, że i oni mają wady i podejmują osobiste wysiłki, by być lepszymi. Umiejętność egzekwowania posłuszeństwa jest sztuką trudną, wymaga delikatności, rozwagi, cierpliwości i uporu budowania własnego autorytetu, a przede wszystkim czytelnych zasad, w imię których dzieci mają być posłuszne.

      Jak uczyć cnoty posłuszeństwa?
      Trzeba wyrażać polecenie w formie jednoznacznie uzasadnionej prośby, a nie litościwego błagania o łaskawe wykonanie nakazu. Kiedy wykonanie polecenia wymaga wysiłku i trudu, niech nie przekazują go swojemu rodzeństwu. Niech każdy zna swoje obowiązki. Na przykład utrzymanie porządku w swoim pokoju. Pozwolić dzieciom na poznanie konsekwencji nieposłuszeństwa, gdy z tego powodu nic im nie zagraża. Na przykład dziecko na spacerze chce zrywać liście pokrzywy, choć jest przestrzegane, by tego nie robiło, bo się poparzy i będzie go bolało. Niech zrywa – to doświadczenie konsekwencji nieposłuszeństwa. Posłuszeństwo winno być natychmiastowe. Niech dzieci przywykną do tego, że nie powinno się im powtarzać, co mają robić. Odwlekanie nakazanych czynności to może być wyraz lekceważenia, sprzeciwu bądź zmęczenia. Trzeba zapytać, dlaczego tego nie robisz, o co cię prosiłem.
      Unikać publicznego karcenia, na przykład wobec kolegów, bo to jest upokarzające i przynosi najczęściej odwrotny skutek – rodzi opór, gorycz poniżenia i chęć odegrania się.
      Rodzice stają najczęściej pomiędzy dwoma skrajnościami. Jedna skrajność to przekonanie, że dziecku wszystko się należy, nie nakładając na nie żadnego zobowiązania. Dziecko ma do wszystkiego prawo (jest do wszystkiego uprawnione), ale nie ma żadnych obowiązków.
      Drugą skrajnością byłoby ukierunkowanie go ku życiu w udręce obowiązków i przymusie realizacji pragnień innych osób. Tak ukierunkowane działania wychowawcze to tłamszenie własnej godności, unikalnej osobowości i świadomości swych praw. To nauka uległości i poddaństwa. Obrazuje to dobrze przysłowie – „potulne cielę dwie krowy ssie”. Tylko że człowiek to nie jest cielę, kieruje się rozumem i zasadami moralnymi. Posłuszeństwo nie jest sprawą tych, co nie mają „charakteru”, lecz właśnie sprawą ludzi z silną osobowością. Dla silnych osobowości ważny jest autorytet i rozumne uzasadnienie, dlaczego mam robić tak a nie inaczej.

      Czystość i wstydliwość.
      Czystość jest cnotą, która polega na poskramianiu popędu seksualnego i rozciąga się na inne uczucia, które bazują na popędzie seksualnym. Strażniczką czystości jest cnota wstydliwości, która chroni przed obcymi całą sferę intymną człowieka.
      Człowiek jest istotą z tej ziemi, wszystko co czyni i czego poszukuje pełne jest namiętności. Jest jakby „imperium namiętności” (film japońskiego reżysera Nagisha Osima), nad którymi musi nauczyć się panować. Doświadczanie uczuć nie jest samo w sobie czymś moralnie dobrym albo złym. To, co jest dobre lub złe, to czyny, które pod wpływem tych uczuć popełniamy. Jeśli jednak uczucia są umacniane i poszukiwane, a z ich powodu popełniamy niegodziwe czyny, to zło polega także na tym,że takie uczucia rozbudzamy, umacniamy i podtrzymujemy. Pokazać różnicę pomiędzy miłością a zakochaniem, odwołując się do doświadczenia zakochania się młodego człowieka.
      Miłość i zakochanie to dwie rożne rzeczywistości. Miłość jest zależna od człowieka i wyraża się w czynach szlachetnych. Zakochanie nie jest zależne od człowieka, jest uczuciem, które pojawia się niezależnie od woli i tak samo wbrew woli zanika. Człowiek zakochany nie chce się odkochać, chce trwać w tym stanie zauroczenia, a mimo to przestaje być zakochany, choć tego nie chce. Tutaj ujawnia się czytelna dla młodego człowieka różnica pomiędzy zakochaniem a miłością.

      Jak praktykować cnotę czystości?
      Dzieci winny nauczyć się ubierać elegancko, w dobrym guście i ze smakiem, stroniąc od prostackiej oferty erotycznej tandetybądź epatowania pustą ekstrawagancją. Dopilnować należytej postawy w kościele i zadbać o stosowny strój na kościelnych uroczystościach. Niech ograniczają się w jedzeniu i piciu, gdyż łakomstwo jest przedsionkiem nieczystości. Powiedzieć o niestosowności wulgarnych słów i piosenek, o zachowaniu się przy ubieraniu i rozbieraniu w czasie wypoczynku, o korzystaniu z filmów, przedstawień teatralnych, o „kawałach” itym podobnych. Nauczyć dzieci umiejętności dostrzegania zachowań wulgarnych, trywialnych, obscenicznych, prostackich itym podobnych. Przestrzegać, bynie szukały towarzystwa z osobami zachowującymi się ordynarnie. Wychowanie bez błędów nie istnieje. Rodzice są ludźmi i popełniają błędy. Nie są nieomylni. Natomiast odpowiedzialni rodzice nie są mitem. Dzieci mają prawo do odpowiedzialnych rodziców. Przyznanie się do błędu albo niewiedzy jest prawidłowym zachowaniem rodziców. Winno być uzupełnione dążeniem do naprawiania błędów i szukaniem odpowiedzialności. Przecież tego właśnie uczymy własne dzieci.

    • Wyrazem miłości do Boga jest miłość do ludzi – do konkretnego człowieka. Ta miłość jest wszczepiona dziecku przez rodziców już od pierwszych chwil jego życia. Od pierwszych chwil jest w dziecku miłość i ufność do matki, choć jeszcze nieuświadomiona, ale doświadczana i odwzajemniana. Ta miłość odwzajemniona wyraża się radością niemowlęcia. Matki to wiedzą długo przed narodzeniem się dziecka.

      Ku przypomnieniu.
      Miłość w małżeństwie zakwita cnotami rozwijanymi w rodzinie. Cnota jest trwałym usprawnieniem człowieka w czynieniu dobra. Usprawnienie to uzyskuje się przez:
      (a) powtarzanie,
      (b) świadome i dobrowolne spełnianie czynów moralnie dobrych,
      (c) moralną przemianę.

      Słowo „cnota” – po łacinie „virtus”, po grecku „arete”, najtrafniej można przetłumaczyć jako „najlepszość” odnosząc to pojęcie do całego ludzkiego życia i utożsamiając je z dobrocią ludzką.
      Cnoty teologalne (teologiczne) to wiara nadzieja i miłość – jednoczą człowieka z Bogiem.
      Cnoty kardynalne (moralne) to roztropność (mądrość), sprawiedliwość, umiarkowanie i męstwo – od których zależy i na których jakby zawisa całe nasze życie moralne( połacinie „cardo” –zawias).
      Cnoty te odkryto i opracowano już w czasach starożytnych, a uzupełniono teorią cnót teologicznych jako nadających ostateczny sens i uzasadnienie cnót kardynalnych.

      Cnoty można rozpatrywać jako przeciwieństwo grzechów głównych.

      Pokora – pycha.
      Szczodrość – chciwość.
      Czystość – rozwiązłość.
      Życzliwość – zazdrość.
      Umiarkowanie – nieumiarkowanie.
      Łagodność – gniew.

      W tym odcinku rozważymy, jak rozwijać:
      - szczerość,
      - lojalność,
      - porządek,
      - wielkoduszność,
      - pokorę.

      Szczerość (nie mylić z wylewnościąlub bezrefleksyjną spontanicznością) – jest cnotą, która pozwala nam pokazać się odpowiedniej osobie i w odpowiednim czasie– stosownym momencie – takimi jacy jesteśmy. Sprawia, że czujemy się odpowiedzialni wobec Boga za siebie i innych. To cnota wynikająca z praktykowania częstej spowiedzi.
      Poniżej konkretne przykłady do praktykowania szczerości przez dzieci.
      Zachęcać dzieci, by mówiły nie tylko dobre, ale i złe rzeczy, które im się przydarzyły wśród przyjaciół, w szkole, na zabawie i w innych okolicznościach.
      Zachęcać, by robiły podsumowanie dnia – co się im udało, a co wypadło źle.
      Zaprzeczeniem szczerości nie jest powściągliwość, lecz kłamstwo!

      Lojalność – cnota lojalności każe nam przestrzegać i starać się wykonywać dobrowolnie podjęte zobowiązanie czynienia dobra wobec bliskich – rodziny, przyjaciół, przełożonych, instytucji, ojczyzny itym podobnych pomimo trudności wewnętrznych i zewnętrznych. Cnota lojalności jest powiązana z dobrem – to wierność w dobru.
      Kilka przykładów praktykowania tej cnoty.
      Uczyć dzieci, by dotrzymywały słowa danego kolegom, rodzeństwu, przyjaciołom, kiedy jest trudno spełnić obietnicę. Przestrzegać dzieci, by nie brały na siebie zobowiązań w złej sprawie. Słowo dane w złej sprawie nie zobowiązuje. Niech kibicują swojej drużynie zarówno wtedy, gdy wygrywa jak i wtedy, gdy przegrywa. Niech potrafią docenić zawodników w porażkach i zwycięstwach. Wytłumaczyć dzieciom, że lojalność wobec rodziny wymaga, by nie opowiadały o jej intymnych sprawach nieodpowiednim osobom, na przykład rówieśnikom, osobom przypadkowym itym podobnym.
      Wytłumaczyć dzieciom, że lojalność wymaga, by bronić przyjaciół przed niesprawiedliwymi opiniami, zarzutami i nie rozgłaszać wszystkim ich ewentualnych błędów, wad czy złych nawyków.
      Lojalność wobec brata, siostry lub przyjaciela winna być pomocą jemu i dzieciom w stawaniu się lepszym, szlachetniejszym, mądrzejszym, wrażliwszym i pomocnym w razie potrzeby, to wymaga by nie zamazywać i zacierać złych czynów, bądź je usprawiedliwiać i lekceważyć. To uczy odpowiedzialności za swoje czyny i przestrzega przed zobowiązaniami w złej sprawie.

      Porządek – ład.
      Cnota porządku wymaga posiadania pewnej hierarchii wartości w umyśle i w sercu. Bez hierarchii ważności niemożliwa jest wolność, a porządek staje się sposobem wymuszenia posłuszeństwa (na przykład więzienie). Hierarchia wartości określa też cele, do którychprzez porządek dążymy. Porządek staje się wtedy ładem w rozwoju intelektualnym, moralnym i twórczym człowieka. Hierarchia wartości miłością najbliższych jest kierowana. Nie wychowamy dziecka przejętego na los dzieci w innych częściach świata, jeśli nie będzie ono darzyło miłością swojego rodzeństwa, rodziców. Oznaczałoby to brak porządku w miłości, gdyż rodzice są najbliższymi i najważniejszymi bliźnimi.
      Przykłady praktykowania tej cnoty.
      Od najmłodszych lat należy wprowadzać w serca i umysły dzieci najwyższe racje, które sprawiają, że wiedzą, jak się zachować. Najpierw Bóg, potem rodzice i rodzeństwo, potem inni ludzie i wśród nich na końcu ja sam. To jest formowanie dojrzałego człowieka i chrześcijanina. Dzieci powinny dbać o swoje ubranie. Powinny je składać, chować do szafy, a nie rzucać, gdzie popadnie. Powinny to robić ze świadomością, że w ten sposób pomagają rodzicom, czy młodszemu rodzeństwu. Przyzwyczajać je do porządku w swoim pokoju i w szafie. Powtarzać, że na pierwszym miejscu powinna być nauka i praca, potem zainteresowania i zabawa. Zaczynać należy od rzeczy najtrudniejszych, a na koniec pozostawić rzeczy łatwiejsze, nie na odwrót. Nauczyć dzieci, by wieczorem przygotowywały rzeczy (ubranie, książki, zeszyty itym podobne) na dzień następny, w ten sposób niczego nie zapomną.

      Wielkoduszność – ta cnota nabiera szczególnego znaczenia w stosunku do ludzi chorych i w podeszłym wieku.
      Dzieci muszą nauczyć się poświęcać część swojego czasu dla dobra innych, którzy tego potrzebują. Wyjaśnić im, że wielkoduszność, wspaniałomyślność czyni je podobnymi do Chrystusa, który szedł dobrze czyniąc.
      Praktyczne przykłady.
      Przyzwyczajać dzieci do tego, by nieustannie dzieliły się zabawkami, książkami, pomagały sobie nawzajem. Rodzice powinni pomagać dzieciom w odrabianiu lekcji, poświęcając im swój czas również na zabawę i na odpoczynek. Dzieci powinny być kochane i winne o tym wiedzieć, że są kochane, powinny to usłyszeć od rodziców, a nie tylko domyślać się. Dzieci powinny widzieć, jak rodzice pomagają innym ludziom w potrzebie i poświęcają im swój czas. Rodzice powinni zachować umiar i elastyczność w nakładaniu obowiązków na dzieci. Priorytetem jest rozwijanie w dzieciach solidarności i wzajemnej pomocy, a nie ciasne wykonywanie obowiązków dla samych obowiązków. Niech oddają część swojego kieszonkowego na potrzeby Kościoła lub na inne szczytne cele. Dzieci winny poświęcić swój czas innym, odkładając nawet naukę czy chwilę zabawy, by poświęcić się innej ważnej sprawie, na przykład pomóc choremu ubrać buty.

      Pokora – cnota pokory polega na świadomości własnych zalet, możliwości i brakóworaz na posługiwaniu się nimi w dobrych celach bez zwracania uwagi na siebie. Pokora jest rodzajem wiedzy o sobie i przyjęciem tej wiedzy jako prawdy. Świadomość własnej godności jest najważniejszym elementem wiedzy u sobie. Godność każdego człowieka jest nienaruszalna i domaga się uszanowania i obrony. Pokora nie polega na uległości jako bezrefleksyjnemu podporządkowaniu się nawet pod przymusem czy pomniejszaniu swoich talentów. Pokora zabrania pysznienia się nimi przed innymi dla poklasku bądź dominacji. Człowiek pokorny wie, że wszystko, co posiada – otrzymał od Boga zarówno w porządku ludzkim jak i nadprzyrodzonym.
      Praktyczne przykłady pielęgnowania tej cnoty.
      Jeśli jedno z dzieci osiąga lepsze wyniki w nauce niż jego rodzeństwo, nie powinno tego demonstrować wobec innych. Dobrą lekcją pokory jest uświadamiać dzieciom ich własne ograniczenia i równocześnie doceniać ich dobre strony. Trzeba zawsze podawać realne pozytywy i ograniczenia, tak by dziecko dostrzegało ich faktyczność. Należy uczyć dzieci, że pokora nie polega na uniżaniu się, ile na tym, by wstrzymywać się od agresji w przypadku upokorzenia i ofiarować to cierpienie Chrystusowi. Niech dzieci nie zachowują się jak „panicze” i wypełniają wszystkie obowiązki domowe, które im się poleca, choćby nie były zbytnio przyjemne jak na przykład wyrzucanie śmieci itym podobne.

      Odwaga i pokora to jak dwie strony tego samego medalu.

      Odwaga to nie tyle przeciwieństwo strachu co akt woli opowiedzenia się po stronie prawdy – również prawdy o sobie, którą trzeba przyjąć w pokorze, gdy się ją odkryje.

      Do rozważenia.
      Jakie są różnice znaczeniowe pomiędzy takimi pojęciami jakuległość, podległość, pokora, duma, pycha?

    • Prezentujemy cykl czterech artykułów pod wspólnym tytułem „Jakie cnoty pielęgnować w rodzinie?”.
      Tematyka ściśle wiąże się z wychowaniem w rodzinie i również w szkole, która ma wspierać rodzinę w tym trudnym zadaniu.
      Wielki słownik języka polskiego PWN tak definiuje czasownik „wychować”. „Zapewniając byt istocie niedorosłej doprowadzić do osiągnięcia przez nią pełni rozwoju fizycznego i psychicznego; wykształcić kogoś w określonym kierunku, ukształtować czyjś umysł i charakter wedle określonego wzoru”.

      W rozpoczynającym się roku szkolnym życzymy Rodzicom i Nauczycielom sukcesów pedagogicznych dołączając starą maksymę ciągle aktualną „jak wychowywać”. Brzmi ona: „Długa droga wiedzie przez porady, krótka i skuteczna – przez przykłady”.

      Kilka słów, co rozumiemy przez słowo „cnota”.
      Po łacinie „virtus”, po grecku „arete”, termin ten oznaczał siłę fizyczną i zarazem sprawność moralną.
      Aretologia – nauka o cnotach.
      Cnota jest trwałym usprawnieniem człowieka w czynieniu dobra.Usprawnienie to uzyskuje się przez:
      (a) powtarzanie,
      (b) świadome i dobrowolne spełnianie czynów moralnie dobrych,
      (c) moralnej przemiany.

      Podział cnót:
      Cnoty teologalne – wiara nadzieja i miłość – jednoczą człowieka z Bogiem.
      Cnoty kardynalne (moralne) – roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie i męstwo – od których zależy i na których jakby zawisa całe nasze życie moralne(łacińskie „cardo” –zawias).
      Cnoty intelektualne – wiedza, mądrość, cnoty praktyczne doskonalące różne umiejętności –na przykład sztuka, różne dyscypliny naukowe.

      Rozważając kwestię, jakie cnoty pielęgnować w rodzinie nasuwa się pytanie – co jest specyficzną cechą wszystkich rodzin chrześcijańskich?
      Jak stworzyć ową jedyną i niepowtarzalną atmosferę rodzinną charakterystyczną tylko dla chrześcijanina?
      Wszakże rodzina chrześcijańska różni się od niechrześcijańskiej.
      Cóż to za chrześcijanin, którego rodzina nie różniłby się od rodziny ateisty, agnostyka czy wyznawcy innej religii?
      Wychowaliśmy się w rodzinie katolickiej, w katolickiej świątyni przyjęliśmy sakrament małżeństwa, po katolicku zobowiązaliśmy się wobec Boga w sakramencie małżeństwa wychować dzieci.
      Początkowa radość bycia mężem i żoną, dzielenia się radościami i nadzieją nie przesłania pojawiającego się pytania o to, jaką będzie moja rodzina za kilkanaście lat?
      Świadomość tych zadań rodzi niepokój – czy podołam?
      Rodzice otrzymali nadprzyrodzone zadanie: pomóc dzieciom, aby osiągnęły pełnię rozwoju i stały się dojrzałymi kobietami i mężczyznami we współczesnym świecie. Trud tego zadania polega na wiązaniu spraw ludzkich z Bożymi. Dziecko winno wzrastać i czynić postępy w sposób ludzki i nadprzyrodzony. To wzrastanie dokonuje się w rodzinie, w której wiara w Boga i zawierzenie Bogu jest ostoją ładu, porządku, rozumności i odpowiedzialności. Chrześcijańska rodzina jest Kościołem domowym, bo w niej tworzy się wspólnota kościelna. Jest jakby „Kościołem w miniaturze”. Rodzice – ojciec, matka i dzieci – jedna rodzina, są jakby obrazem Trójcy Świętej – Jeden Bóg w Trzech Osobach.
      Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne. Każda nieszczęśliwa jest odmienna swoim nieszczęściem. Źródłem rodzinnej szczęśliwości jest czyste sumienie, poczucie bezpieczeństwa, szczerej życzliwości i pomimo większych czy mniejszych przeciwności dnia codziennego – życie w spokoju.
      Z chwilą poczęcia dziecka stajemy się ojcem i matką i… misjonarzami naszych dzieci! Zaczyna się wspólna wędrówka ojca, matki i dzieci we wzrastaniu w człowieczeństwie, każdy stosownie do swojej natury. Dzieci szukają u nas nie tylko wiedzy i mniej lub bardziej trafnej rady. Szukają czegoś więcej– najpierw miłości potwierdzonej doznawaną opieką, a potem pytają o wartość i sens życia potwierdzanego naszymi zachowaniami w różnych okolicznościach.
      Znana sentencja – „jeśli Bóg na pierwszym miejscu wszystko inne jest na miejscu właściwym” – oznacza, że wszystkie wydarzenia rodzinne – czułość, radości, smutki, inne epizody – powinny zawsze być przeżywane z Bogiem. Zasadniczym i pierwszorzędnym źródłem szczęśliwego życia rodzinnego jest miłość i przebaczenie. Bez miłości, bez życzliwości nie ma prawdziwego życia w rodzinie. Nie może to być miłość egoistyczna, lecz pragnąca dobra drugiej osoby i nie oczekująca niczego w zamian. Święty Augustyn pisał: „Wróbel nie mówi: Dam jeść moim dzieciom, by żywiły mnie na starość. Nic podobnego; kocha bezinteresownie, żywi je nie domagając się zapłaty”.

      Miłość w małżeństwie zakwita cnotami rozwijanymi w rodzinie – oto niektóre z nich.
      Męstwo.
      Wstrzemięźliwość.
      Pracowitość.
      Prostota.
      Szczerość.
      Lojalność.
      Porządek.
      Wielkoduszność.
      Pokora.
      Radość.

      Posłuszeństwo i uległość.
      Dystans do rzeczy doczesnych.
      Czystość i wstydliwość.
      Hojność.
      Życzliwość.
      Uprzejmość.
      Cierpliwość.
      Przebaczanie.
      Zaufanie.
      Pobożność w rodzinie.


      Rozważmy, jak rozwijać pierwsze cztery cnoty.

      Męstwo – jest cnotą główną, w której człowiek, jego wola zaprawia się do zdobycia trudno osiąganego dobra – na przykład, że dla jego osiągnięcia trzeba znosić przykrości i trudności. Męstwo przysposabia do wielkich czynów. Ta cecha jest potrzebna, aby dzieci stały się mężczyznami i kobietami. Męstwo to umiejętność przezwyciężania własnych doraźnych kaprysów i pragnień. Osoba, która nie potrafi ich opanować, będzie chodziła na pasku swoich fanaberii i chwilowych zachcianek.
      Osiągnięcie męstwa sprzyja następujące postępowanie.
      Nauczyć dzieci spoglądać na krzyż, gdy je coś wiele kosztuje. Przykładem jest Chrystus na Krzyżu. Niech nauczą się nie wybierać dla siebie najlepszych kąsków jedzenia. Niech nie gardzą jedzeniem. Nie unikać przesadnie cierpienia, nie panikować przy każdej okazji. Niech nauczą się jeść trochę więcej tego, co im mniej smakuje, a mniej tego, co im bardzo smakuje. Stosownie do tego układać jadłospis. Wyjaśniać zawsze, dlaczego i jak się hartować – na przykład przez rezygnację oglądania telewizji podczas leżenia w łóżku. Od najmłodszych lat zachęcać do poświęcenia, wykorzystując nadarzające się okazje, na przykład pomoc młodszemu rodzeństwu w odrabianiu lekcji. Zachęcać do uprawiania sportu, który wymaga wytrwałości i ofiary. Organizować wycieczki rodzinne, by służyły ich tężyźnie. Szukać tańszych produktów żywnościowych. Dzieci powinny o tym wiedzieć. Nie spełniać kaprysów, na przykład nie kupować zabawki, bo wrzeszczy, że ją chce mieć.

      Wstrzemięźliwość – polega na poskramianiu przyjemności zmysłowych – szczególnie smaku i wzroku (w znaczeniu szerszym pięciu zmysłów).
      Nauczyć rozróżniać  pomiędzy tym, co jest rozumne, a co jedynie przyjemne i prowadzi do nieumiarkowania.
      Oto kilka praktycznych przykładów.
      Przyjmować przyjaciół w domu, ale częstować ich wstrzemięźliwie, by dzieci to zapamiętały. Unikać oglądania telewizji podczas obiadu.
      Powinien to być czas poświęcony na rozmowę rodzinną. Nauczyć dzieci, by nie wydawały kieszonkowego jedynie na słodycze, napoje itak dalej.
      Niech przyzwyczają się kupić coś pożytecznego, co nie będzie służyć zabawie. Zważać na czasopisma i gazety, które znajdują się w ich zasięgu, gdyż wiele z nich zawiera artykuły lub zdjęcia rozbudzające zmysłowość. Ograniczyć oglądanie telewizji, a szczególnie podczas nieobecności rodziców w domu.

      Pracowitość - jest cnotą pomagającą starannie wykonywać czynności niezbędne do stopniowego osiągnięcia własnej dojrzałości i rozwinięciu posiadanych talentów.
      Przykłady praktykowania tej cnoty.
      Wymagać wytrwałości w pracy, nauce i szkole. Pomóc dzieciom w ułożeniu tygodniowego planu zajęć i jego przestrzeganiu. Unikać rozmów o negatywnych aspektach pracy, mówienia źle o swoich przełożonych, gdyż dzieci odniosą to do swojej nauki i nauczycieli. Wymagać, by w czasie nauki były wytrwałe i nie rozpraszały się – raz po raz odrywając się do innych czynności. Przede wszystkim ojciec powinien starać się, by dzieci widziały go wykonującego prace domowe, czytającego książki czy gazety. Widok rodziców spędzających czas przed telewizorem nie jest zbyt pouczający. Zachęcać starsze dzieci, by pomagały młodym.

      Prostota - jest cnotą, która polega na tym, aby mowa, ubiór, postępowanie człowieka odpowiadało jego najgłębszym intencjom.
      Aby pokazywał się takim, jaki jest.
      Kilka przykładów ćwiczenia się w tej cnocie.
      Rozwijać przyjaźń z dziećmi, by od najmłodszych lat rozmawiały o swoich problemach z rodzicami. Starać się podtrzymywać ten zwyczaj w wieku dorastania. Upominać dzieci, gdy upiększają swój zły postępek, usprawiedliwiając się po to, by dobrze wypaść. Zachęcać do tego, by mówiły prawdę, jeśli popełniły coś złego. Karcić za kłamstwo, nie za prawdę.

      Nie doprowadzą do pełni rozwoju intelektualnego, moralnego, twórczego, psychicznego i fizycznego lansowane tezy o „wychowaniu bezstresowym” i „samowychowaniu”. Według tych tez rodzice i nauczyciele mają być nie autorytetami, lecz „koleżkami” dla swych dzieci i wychowanków. Rodzicom ma przypadać rola „dostarczycieli” pożywienia i odzieżyoraz finansowania rozrywek, zaś nauczycielom rola „objaśniaczy” lektur i tekstów z podręcznikóworaz „uzupełniaczy” wiedzy z Wikipedii.

      Ks. Damian Kurek

    • „Święci Joachim i Anna stanowią stałe źródło natchnienia w życiu codziennym, w życiu rodzinnym i społecznym” (święty Jan Paweł II).

      Patroni na nasze czasy

      Ewangeliści nie przekazali nam żadnych informacji na temat rodziców Maryi. Tradycja chrześcijańska od samego początku wskazuje jednak na Annę i Joachima jako rodziców Matki Jezusa. Ich imiona pochodzą z apokryfu, czyli pisma, które nie weszło do kanonu biblijnego, a dokładnie z Protoewangelii Jakuba, napisanej około 150 roku. Ten dokument wczesnochrześcijański ukazuje Annę i Joachima jako patronów bardzo aktualnych, szczególnie na czas kryzysu rodziny.

      Przykład świętych Joachima i Anny

      Hebrajskie imię „Anna” w języku polskim oznacza łaskę, natomiast „Joachim” znaczy tyle, co „przygotowanie Panu”. Według autora starożytnego apokryfu rodzice Maryi przez wiele lat byli bezdzietni. Długo starali się o potomstwo, ale bezskutecznie. W tamtych czasach pojmowano to jako brak błogosławieństwa Bożego. Z pewnością bardzo cierpieli w sercu i modlili się żarliwie o pozbycie się tej hańby. Ponadto składali hojne ofiary w świątyni. Całe ich życie było prawe i skromne, ale wydawało im się, że skoro są bezdzietni, to Bóg im nie błogosławi. Joachim udał się więc na pustynię, gdzie pościł i modlił się przez 40 dni. Wtedy zjawił się anioł, który oznajmił mu, że Bóg zlitował się nad nimi i jego małżonka da mu dziecko, które będzie radością dla całej ziemi. Po powrocie Joachima, stało się tak, jak anioł powiedział. Po narodzinach córki nadano jej imię „Maryja”. Kiedy dziecko miało trzy lata, oddano je do świątyni jako dziękczynienie za cud narodzin. Maryja wychowywała się, modląc, śpiewając i słuchając słowa Bożego. „Przekleństwo” rodziców zmieniło się w błogosławieństwo, a ich rana stała się perłą.

      O miłość i nawrócenie dla naszych rodzin

      Należy pamiętać, że powyższa historia to tylko apokryf, ale przywołujemy ją, bo pokazuje dobrze, że przykład życia rodziców Maryi jest wciąż aktualny. Żyjemy w czasach, które wprost podważają wartość rodziny i macierzyństwa. Dominujący w kulturze egoizm i nastawienie na własny sukces dotykają niestety wielu rodzin, które zmagają się z kryzysami. Na naszych oczach wiele z nich cierpi z powodu braku potomstwa jak rodzice Maryi, a wiele innych nie szanuje daru, który otrzymali od Boga, nie okazując dzieciom miłości i zainteresowania. Trudno znaleźć kogoś, kto nie ma lub nie zna rozbitej rodziny. Wzrasta liczba rozwodów, które najbardziej dotykają dzieci. Te cierpią w milczeniu, często nie potrafiąc o nim opowiedzieć, albo uciekają w różnego rodzaju nałogi – alkohol, narkotyki, gry komputerowe czy pornografię. Tam, gdzie powinna zwyciężać miłość, jest coraz więcej nienawiści i braku przebaczenia. Ponadto wielu młodych ludzi traci wiarę, że sakrament małżeństwa ma jakąkolwiek wartość. Święci Anna i Joachim stają dzisiaj jako nasi orędownicy przed Bogiem, którzy mogą skutecznie wypraszać dla nas łaskę nawrócenia i miłości w naszych rodzinach.

      Fundament miłości rodzinnej

      Papież Franciszek zwraca uwagę na fundament prawdziwej, bezinteresownej miłości, bez której nie da się zbudować dobrej rodziny. Składają się na niego zwykłe, proste czynności. W czasie jednej ze środowych katechez powiedział: „Jeśli w rodzinie coś jest nie tak albo istnieje jakaś ukryta rana, przy stole szybko dochodzi do porozumienia. Rodzina, w której nigdy nie spożywa się posiłków razem albo w której przy stole zamiast rozmawiać, patrzy się w telewizor albo w smartfon, jest mało rodzinna. Kiedy dzieci przy stole przywiązane są do komputera, do telefonu, i kiedy nie słuchają się między sobą, to nie jest rodzina, to jest pensjonat”.

      Zaproszenie do Nowenny

      Zapraszam Was do włączenia się w modlitwę za rodziny potrzebujące uzdrowienia. Módlmy się o ratowanie rodziny jako instytucji opartej na związku wiernej miłości jednego mężczyzny i jednej kobiety przez całe życie. Dzisiaj jest to priorytetem. Zdrowa rodzina to zdrowe społeczeństwo. Pomimo, że jesteśmy grzesznymi ludźmi, tak narażonymi na kryzys, Bóg ma moc nas przemieniać i uczyć miłości. Zapraszam do odprawienia Nowenny za rodziny przez wstawiennictwo świętej Anny i świętego Joachima w dniach od 17 do 25 lipca. Nie ma mocniejszej modlitwy od Mszy Świętej, podczas której sam Jezus Chrystus ofiarowuje się Bogu Ojcu za nas. Zapraszam do pielgrzymowania na Górę świętej Anny koło Opola. To maryjne sanktuarium należy do najsłynniejszych na świecie. Figura świętej Anny doczekała się uroczystej koronacji papieskimi koronami w 1910 roku, a w 1983 roku sanktuarium nawiedził święty Jan Paweł II.

      Miłość jest silniejsza niż grzech

      Nie możemy ulegać zniechęceniu. Bóg daje nam wiele znaków, że Miłość jest silniejsza niż grzech. W życiu wielu rodzin widać, jak pragną dawać świadectwo wzajemnej miłości i przywiązania do Chrystusa. Proste gesty miłości i przebaczenia umacniają rodzinę i są żywym świadectwem dobroci Boga. Nasza modlitwa przyczyni się do umocnienia i uzdrowienia wielu rodzin.

      Ks. Damian Kurek

    • Dobiega końca kolejny rok naszej pracy w szkole. Myślę, że zgodzicie się ze mną, że dużo w ciągu tego roku się wydarzyło: poznaliście nowych ludzi, wzbogaciliście się o nowe doświadczenia, poszerzyliście i pogłębiliście swoją wiedzę (także wiedzę religijną). Dziś przychodzi czas na podsumowanie tego roku pracy, na swoisty rachunek zysków i strat, na refleksję nad tym, co się nam udało i nad tym, co może w tym roku nam nie wyszło. Zapraszam Was do wspólnej refleksji.

      Na początek warto sobie przypomnieć, czym zajmowaliśmy się na lekcjach w tym roku szkolnym.

      Jak wiele udało się nam w tym roku osiągnąć, jak dużo nowych faktów przyswoiliśmy, ile się nauczyliśmy. Zapłatą za poniesiony trud jest niewątpliwie ocena końcowo roczna, jaką znajdziecie na świadectwie ukończenia takiej czy innej klasy, ale też z całą pewnością rekompensatą za poniesiony trud będzie wakacyjny wypoczynek.

      Potrzebę odpoczynku dostrzegał także Jezus podczas swojej publicznej działalności. Potwierdzeniem tego jest fragment z Ewangelii świętego Marka. Przeczytajmy go wspólnie:

      „Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. […] Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali […].

      Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: „Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!”. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu.  Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno” (Mk 6, 7-8.12-13.30-32).

      Planując wakacyjny wypoczynek warto pomyśleć także o tym, by wakacje były dla nas czasem pogłębiania naszych relacji z Panem Bogiem.

      Jedną z form zacieśniania relacji z Panem Bogiem w czasie wakacji są wszelkiego rodzaju rekolekcje wakacyjne. Posłuchajcie wspomnień uczestniczki takich rekolekcji:

      „Mam na imię Asia. Mam 16 lat. Swoje rekolekcje przeżywałam na oazie wędrownej ONŻ1°. Pojechałam na nie z wielką obawą. Trochę martwił mnie ciężar plecaka i to czy wytrzymam fizycznie. Było wiele wątpliwości. Rekolekcje były dla mnie bardzo trudne i to wcale nie ze względu na wysiłek fizyczny, ale właśnie wysiłek duchowy. Już na samym początku pojawiały się wątpliwości: Czy dobrze, że ja tu jestem? Czy Pan Bóg naprawdę mnie tu potrzebuje? Czułam ogromną pustkę na modlitwie, momentami miałam wrażenie jakby Pan Bóg mnie nie słuchał. […] Przełomowym momentem był dla mnie dzień ukrzyżowania, kiedy odbywała się droga krzyżowa. Trwała ona bardzo długo, była męcząca, grzało słońce, plecak był ciężki, ale czułam, że każdy krok jest modlitwą. Tego dnia po rozmowie z księdzem uświadomiłam sobie, że nie mogę się załamać, ale muszę iść dalej pomimo pytań i wątpliwości, które się we mnie rodzą. Jestem pewna, że Pan Bóg nie przez przypadek doświadczył mnie taką pustynią. On cały czas mnie prowadził. Zaufałam Mu i wiem, że ma dla mnie przygotowane coś wspaniałego, co czeka na mnie, tylko jeszcze trochę muszę się pomęczyć. Kiedy dziesiątego dnia odbywało się odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych czułam się taka szczęśliwa z tego, jaka jestem. Dzień spowiedzi był dla mnie takim prawdziwym stanięciem w prawdzie przed samą sobą. Stanięciem z moimi słabościamii z moją grzesznością. Wyznałam te grzechy, które od bardzo dawna mnie męczyły, a których się wstydziłam. Po spowiedzi poczułam się prawdziwie wolna. Zrozumiałam, że jeżeli naprawdę chcę być dobra, to muszę żyć w zgodzie z samą sobą. Rekolekcje były dla mnie wyjątkowe. Nauczyły mnie pokory i takiego prawdziwego zaufania Panu Boguwtedy, zwłaszcza kiedy wydaję mi się, że już nic się nie ułoży. Pan Bóg doświadczał mnie każdego dnia najmniejszymi gestami - była to butelka wody podana przez mojego bliźniego, były to jagody, które rosły w lesie, była to roztopiona czekolada, było to źródełko wody, a nawet cień! To pokazało mi, że te największe cuda, które dzieją się w moim życiu, to właśnie te najmniejsze gesty. Te 15 dni pozwoliły mi na nowo uwierzyć w miłość Pana Boga…”.

      Przed nami czas wakacji: wyjedziemy w różne zakątki Polski a może nawet świata, by szukać wytchnienia po całym roku nauki i pracy. Będziemy wędrować po górskich szlakach, wpatrywać się w spokojną taflę jezior, przemierzać leśne ścieżki. Będziemy mieć trochę więcej czasu, by zachwycać się pięknem otaczającego świata i posłuchać tego, co podpowiada nam nasze serce. W nim mówi do nas Pan Bóg. Dołóżmy wszelkich starań, by w te wakacyjne dni było dla Niego miejsce w naszej codzienności: pamiętajmy o codziennej modlitwie (może zadbajmy o to, by było jej nieco więcej niż w ciągu roku), nie omijajmy kościołów, obok których wieść będą wakacyjne szlaki, nie zapomnijmy o korzystaniu z sakramentów świętych – zwłaszcza z sakramentu Eucharystii i pokuty.

      ks. Damian Kurek

    • Ta piękna i jakże bogata w treści uroczystość zachęca nas do pochylenia się nad tajemnicą Eucharystii, do uświadomienia sobie, jak ważną rolę pełni ona w naszym życiu. Spróbujmy zatem najpierw odnaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego Eucharystia pełni tak ważną rolę w życiu chrześcijanina?

      Eucharystia jest ofiarą (Mt 26, 17-19.26-29), pokarmem (Łk 24, 13-16.28-35), gwarancją życia wiecznego – zbawienia (Mk 8, 1-9) oraz źródłem jedności – zgody (J 17, 20-26).

      Eucharystia jest dla nas bardzo ważna, powinna stanowić centrum życia chrześcijańskiego. Nic więc dziwnego, że w Uroczystość Bożego Ciała Kościół pomaga nam odkryć jej wartość. Przyjrzyjmy się zatem bliżej także samej uroczystości.

      Inspiracją do ustanowienia tej uroczystości były między innymi objawienia, jakie miała błogosławiona Julianna (1193–1258) w miejscowości Mont Cornillon we Francji. Święto to po raz pierwszy wprowadził w 1246 roku dla diecezji Liège biskup Robert. Wkrótce, w 1263 roku, miał miejsce niezwykły cud. W Bolsenie niedaleko Rzymu w trakcie sprawowania Eucharystii po przełamaniu Hostii zaczęła z niej kapać krew. Był to znak, który otrzymał kapłan odprawiający Mszę Świętą, gdyż zwątpił, że pod postacią chleba kryje się Ciało Chrystusa. Poruszony tym zdarzeniem, papież Urban IV wprowadził w 1264 roku święto Bożego Ciała w Rzymie. Jak podkreśla papieska bulla, uroczystość miała być przebłaganiem i zadośćuczynieniem za znieważanie Najświętszego Sakramentu i odstępstwa od wiary świętej oraz miała upamiętniać ustanowienie Eucharystii. Święto Bożego Ciała wprowadził ostatecznie papież Jan XXII w pierwszej połowie XIV wieku. W Polsce obchody Bożego Ciała zainicjował w 1320 roku w diecezji krakowskiej biskup Nanker.

      Tradycja organizowania w tym dniu procesji jest późniejsza niż samo święto. Zapoczątkowano ją w latach 1265–1275 w Niemczech, w Kolonii, a już w XV wieku procesje urządzano w całej ówczesnej Europie, w tym także w Polsce. Na ich trasie przygotowywano cztery ołtarze, przy których odczytywano fragmenty czterech Ewangelii i udzielano wiernym błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem.

      Już za kilka dni w Uroczystość Bożego Ciała ulicami naszejparafii powędruje uroczysta procesja. Niech nasz liczny i czynny udział w niej (wspólny śpiew, pomoc w niesieniu emblematów religijnych) będzie znakiem naszej wiary i wielkiej miłości do Chrystusa Eucharystycznego.
      ks. Damian Kurek

    • Fundamentalną prawdą naszej wiary jest istnienie Trójcy Przenajświętszej. Wszyscy chrześcijanie, bez względu na to, do jakiego Kościoła lub wspólnoty należą, wierzą, że istnieje tylko jeden, jedyny Bóg. Wierzą także, że istnieją trzy Osoby Boskie: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Jeśli ktoś nie przyjmuje tej wiary, nie może być chrześcijaninem.Prawda o Trójcy Świętej jest jednak tajemnicą, której człowiek nie może do końca zrozumieć. Wierzymy w tę prawdę dlatego, że objawił ją Pan Bóg. Liturgiczną uroczystość Trójcy Przenajświętszej obchodzimy w niedzielę przypadającą po Zesłaniu Ducha Świętego.

      Wyjaśnienie istoty Trójcy Świętej jest niezwykle trudne i dlatego mówimy, że jest ona tajemnicą wiary. Jednak chrześcijanie przez wieki historii próbowali ją choć trochę zrozumieć i wyjaśnić. Prawda o Trójcy Świętej została jednoznacznie zdefiniowana na soborach w Nicei (325 rok) i Konstantynopolu (381 rok) i zapisana w Wyznaniu wiary. Podkreślając równość wszystkich Osób Boskich, Synod Toledański XI w 675 roku nauczał: „Ojciec jest tym samym, co Syn, Syn tym samym, co Ojciec, Duch Święty tym samym, co Ojciec i Syn, to znaczy jednym Bogiem co do natury”. Oznacza to, że wszystkie Osoby Boskie mają takie same cechy boskie (naturę), więc są jednym Bogiem.

      W 1998 roku święty Jan Paweł II powiedział: „W Trójcy można dostrzec pierwowzór ludzkiej rodziny, złożonej z mężczyzny i kobiety, którzy zostali powołani, aby być dla siebie nawzajem darem we wspólnocie miłości otwartej na życie. W Trójcy Przenajświętszej znajdujemy także wzorzec rodziny Kościoła, w której wszyscy chrześcijanie mają budować autentyczne więzi wspólnoty i solidarności. To miłość jest konkretnym znakiem wiary w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego”.
      ks. Damian Kurek

    • Jezus Chrystus obiecał Apostołom, że nie zostawi ich samych i ześle im Ducha Świętego. Dziesięć dni po Jego wniebowstąpieniu, kiedy apostołowie wraz z Maryją przebywali w Wieczerniku, obietnica została spełniona. Wydarzenie to zostało opisane w Dziejach Apostolskich: Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby ognia, które się rozdzielały, i na każdym z nich spoczął [jeden]. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym [...] (Dz 2, 1–4a).

      Od chwili zesłania, Duch Święty nieustannie działa w życiu każdego chrześcijanina i całego Kościoła. Chce również działać w twoim życiu. To On, Pan i Ożywiciel, jest Tym, dzięki któremu Kościół żyje i uświęca ludzi. On pierwszy wzbudza naszą wiarę i pozwala żyć prawdą objawioną przez Jezusa. Przypomina Jego słowa, pomaga zrozumieć Jego życie, śmierć i zmartwychwstanie. To On uczy nas modlitwy i jest obecny w sakramentach, które przyjmujemy, a szczególnie w Eucharystii. Pozwala nam także dawać świadectwo Jezusowi, którego dzisiaj szczególnie potrzebuje świat. To Duch Święty prowadzi do zbawienia i uzdalnia do przemiany świata doczesnego. Porównywany jest do duszy ożywiającej Kościół, dzięki której on żyje.

      Święty Jan Paweł II mówił w czasie Światowych Dni Młodzieży w Częstochowie: „Przyjmijcie Ducha Świętego! Przeniknięci mocą, która od niego pochodzi, stawajcie się budowniczymi nowego świata: świata innego, opartego na prawdzie, na sprawiedliwości, na solidarności, na miłości”. Z całego serca proś Ducha Świętego o Jego moc i wraz z Nim zmieniaj świat na lepszy. Walcz ze złem i rozwijaj dobro!

      ks. Damian Kurek

    • Celem ludzkiego życia jest niebo, a niebo jest tam, gdzie jest Bóg.

      Przez 40 dni po swoim zmartwychwstaniu Jezus ukazywał się swoim uczniom, a następnie wstąpił do nieba. Według tradycji, wniebowstąpienie Jezusa miało miejsce na Górze Oliwnej, w miejscu, w którym dzisiaj znajduje się piękna świątynia.

      Jezus Chrystus jest jednocześnie prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem.Jego wstąpienie do nieba jest więc także wielkim wyróżnieniem dla całej ludzkości i każdego człowieka.

      Zapowiadając swoje wniebowstąpienie, Jezus obiecał, że w niebie przygotuje miejsce dla każdego człowieka. To miejsce jest prawdziwym mieszkaniem, w którym zamieszkamy już na zawsze.

      Mimo tego, że Jezus wstąpił do nieba, jest obecny na ziemi w swoim słowie i sakramentach, a szczególnie w Eucharystii. Możemy jednoczyć się z Nim, przyjmując Go pod postaciami chleba i wina.

      Wiele razy Jezus, odchodząc z tego świata do nieba, zapowiadał, że przyjdzie powtórnie na ziemię w sposób widzialny. To przyjście nastąpi na końcu świata. Wówczas wszyscy ludzie zmartwychwstaną, a Jezus dokona Sądu Ostatecznego żywych i umarłych.

      Wniebowstąpienie Jezusa wskazuje na cel życia każdego człowieka, którym jest wieczne szczęście w niebie. To szczęście, nazywane zbawieniem, jest darem Bożym, wysłużonym przez Chrystusa.

      Aby osiągnąć zbawienie potrzebna jest jednak wiara i zaufanie Bogu. Powinny się one wyrażać także w przestrzeganiu Jego przykazań, które są najlepszą receptą na życie.